Fani KDE zaraz by się na mnie masowo rzucili z pięściami za taki headline (notabene Kdenlive), ale trudno. Mi tam ryba.
Nie zrozumcie mnie źle — lubię Linuxa i często w wielu sytuacjach jest nawet z przynajmniej mojego punktu widzenia o wiele wygodniejszy (w końcu pasjonuję się programowaniem), a nawet i szybszy. Sprawa ze słynnymi już grami zdążyła w większości ostać na rozwiązaniu tworzonym przez Valve’a. Zdążyłem też się oswoić z myślą, że w pewne gry na Linuxie — siłą rzeczy — po prostu nie zagram. Ale może to i nawet dobrze?
Jednak też mam inną pasję — mianowicie od co najmniej kilku lat pasjonuję się także obróbką filmów, ogólnie rzecz biorąc „jara mnie” animacja filmowa.
Jeszcze za czasów Windowsa przez kilka lat korzystałem z programu Hitfilm Express (zaczynałem od „jedenastki”, później miałem 12, 13 itd. aż do momentu, gdy Hitfilm Express stał się po prostu Hitfilmem), który — jak sam doświadczyłem na skórze później — pozwolił mi się „zaprzyjaźnić” z Adobe Premiere Pro na warsztatach związanych z moją drugą pasją.
Jednak ani jedno, ani drugie, na Linuxie nie pójdą, a przynajmniej bez zastosowania różnorakich obejść technicznych. Poza tym, na Premiere Pro mnie po prostu nie stać, zaś Hitfilm nie jest już zbytnio rozwijany po tym, jak FXHome zwinął się z rynku.
Na przynajmniej tym drugim byłem w stanie stworzyć coś całkiem przyzwoitego — miałem dostęp do wielu efektów, zarządzanie obiektami na wirtualnym planie filmowym było mocno dopracowane — i choć wtedy byłem nieco na bakier z designem, to gdybym się postarał, to teraz, gdyby Hitfilm był dalej aktywnie rozwijany (i być może nawet dostępny na Linuxie, gdyby masowo „ładnie poprosić”) — mielibyśmy potężną, darmową alternatywę dla Adobe Premiere Pro na Linuxie.
Tak się jednak nigdy nie stało. FXHome — jak już chwilę wcześniej napisałem — zakończył swój żywot, a Hitfilm został przejęty przez Artlist. A sentyment w szczególności większych firm do otwartego oprogramowania jest w zasadzie nijaki. Ośmieliłbym się stwierdzić, że większe firmy, czy rządy różnych państw (w tym, niestety, także i Polski), traktują otwarte oprogramowanie bardziej jako „zło konieczne”, niż takie, które realnie mogłoby im pomóc.
Dotychczas ze świata otwartego oprogramowania jedyne, co zyskało uznanie wśród profesjonalnego segmentu animacji filmowej, to Blender. Jednak w Blenderze nie zmontujesz filmu w 2D… to znaczy, niby się da, ale Blender jest przystosowany bardziej pod animacje 3D. A w świecie animacji nie mamy tylko animacji trójwymiarowych.
A co mamy na Linuxie w kontekście obróbki filmów dwuwymiarowych? Żeby ten program umiał coś więcej niż samo przycinanie segmentów czy zmiana orientacji materiałów audiowizualnych (dajmy na to, z 16:9 do 4:3)? Tym programem jest Kdenlive.
I… tylko tyle. Nie jestem w stanie wymienić innego przykładu i to mimo tego, że już trzy lata jestem na Linuxie. Zakładam, że istnieją inne programy, jednak są one raczej na wczesnym etapie rozwoju — uniemożliwiając mi dokonanie rzetelnej oceny.
Jednak o Kdenlive zdążyłem sobie wyrobić w ogromnej większości negatywne zdanie i wcale nie dlatego, że za ten program odpowiedzialna jest grupa związana ze środowiskiem KDE. Nic do tej społeczności nie mam osobistego — po prostu aplikacje spod szyldu KDE są dla mnie okropnie nieintuicyjne, a nawet niestabilne.
(Tak na marginesie, sprawdzałem też ich aplikację do XMPP — Kaidana — i miałem podczas jej korzystania regularne problemy. Obecnie korzystam z Gajima, który — choć też był u mnie przez długi czas skreślony z uwagi na błąd uniemożliwiający mi się zalogowanie do swojego konta — zdecydowanie się poprawił w ostatnim czasie.)
Fakt, może i nie jestem przyzwyczajony do programów, które wyglądem nie przypominają Hitfilma/Adobe Premiere Pro, ale są pewne rzeczy, które mnie mocno frustrują w Kdenlive.
Jedną z nich jest to, że Kdenlive nie potrafi zapamiętywać tego, gdzie konkretnie są ułożone wewnętrzne okna. Klikając w prawym górnym rogu głównego okna na inną sekcję, a później powrót do np. sekcji podglądu materiałów do filmu wyrzuca na nowo okna, które wcześniej połączyłem (a niepotrzebne zamknąłem).
Sprawia to, że choćbym chciał coś szczególnego zmienić za pomocą innych zakładek — to najzwyczajniej w świecie powracając do głównej zakładki po raz kolejny będę musiał układać okna tak, żeby możliwie najbardziej przypominały one program do obróbki filmów, z którego w końcu korzystałem przez lata.
AKTUALIZACJA: okej, więc się okazało, że jeżeli chcesz mieć swój własny styl ułożenia okienek w Kdenlive’ie, to musisz kliknąć na górnym pasku View > Save Layout > nadać nazwę szablonowi. Jednak żeby tak prosto nie było, to żeby przywołać z powrotem swój layout, musisz ponownie z paska górnego kliknąć View > Load Layout > klikasz na zapisany niedawno temu szablon. Jakby, umówmy się, spodziewałem się że to jakkolwiek się zapisuje automatycznie, a tu jednak „zonk”, bo gdybym miał dziesiątki swoich szablonów, to bym miał potem w pewnym momencie problem, który jest którym. Może lepiej by było, żeby to działało bardziej na zasadzie „historii wersji”?
Drugą z nich — bardziej przypominającą coś na zasadzie „śmiechu przez łzy” — jest fakt tego, jak się definiuje animacje w Kdenlive.
Podobnie jak w Hitfilmie, można było zadecydować, jak obiekty powinny się animować — były opcje typu animacja linearna, „fade in-out”, itd. W Hitfilmie była jeszcze opcja, jak dobrze pamiętam, nosząca nazwę „Bezier Curve” — która pozwalała na szczegółową modyfikację przebiegu animacji.
Brak tej opcji w Kdenlive jeszcze przeboleję — ale faktu tego, jak definiuje się tam animacje, już nie.
Załóżmy więc, że chcę stworzyć prostą animację typu exponential — czyli jest krótki segment wolniejszego wejścia, później szybkie przejście do końca, żeby potem na końcu przebieg animacji płynnie zwolnił. Nic specjalnego.
W Hitfilmie osiągałem ten efekt za pomocą wyznaczenia dwóch klatek kluczowych oraz ustawienia ich obu na „Bezier”.
Z kolei w Kdenlive sprawa nie jest taka prosta. Owszem, również dodaję tam dwie klatki kluczowe, ale żeby osiągnąć choć zbliżony do tego efekt końcowy, to początkową klatkę kluczową ustalam na Exponential Out, a końcową na Exponential In.
Albo dodawanie tzw. masek do obiektów: w Hitfilmie wybieram narzędzie do maskowania, zaznaczam obszar, i nim łatwo zarządzam w dedykowanym menu do masek obiektów. W Kdenlive ktoś z jakiegoś durnego powodu uznał, że warto dodać jeszcze winietę (którą na szczęście można usunąć, przesuwając „Transition Width” do zera). I przy okazji maski są uznawane jako zwykłe efekty.
Czy ktoś w KDE wie, co oznacza akronim UX? Pozwolę sobie z miejsca wyjaśnić — User Experience. Lub na polski tłumacząc — doświadczenia użytkownika.
I są one do dupy. Żeby gorzej nie powiedzieć.
Jednak z braku podobnie rozbudowanej alternatywy do Kdenlive’a na Linuxie jestem po prostu zmuszony korzystać z Kdenlive’a.
Na Windowsa 10 nie wrócę, gdyż m.in. jego wsparcie wygasa w październiku 2025 roku, a Windowsa 11 nie zamierzam nawet dotykać stumilowym kijem. (Zresztą, żyje mi się bardzo dobrze z Fedorą Workstation — pomijając już felernego Kdenlive’a.)
Przyzwyczajenie do Linuxa zrobiło też swoją robotę — ale nawet na Maca Mini, które by było w miarę przyzwoitym kompromisem między hejtowaniem Windowsa a jednocześnie nienarzekaniem na sytuację programową na Linuxie (choć i tak jest dużo lepiej niż nawet dekadę temu), mnie nie stać.
Jeżeli korzystasz z Kdenlive’a i zamierzasz się przenosić na Linuxa — droga wolna, nie będę Cię trzymał. Ale jeżeli preferujesz coś, co jest bardziej intuicyjne — bezpieczniej jest… zaczekać, aż ktoś z wystarczającymi funduszami — choćby od nawet przeklinanych przez wielu inwestorów — stworzył coś, co będzie po prostu intuicyjne.
A nie, że mamy się wszyscy domyślać, że w końcu „czarne jest białe, a białe jest czarne”.
Źródła
Zdjęcie tytułowe zostało zrobione przez użytkownika o pseudonimie „Equipo de desarrollo de Kdenlive” i jest ono dostępne na Wikimedia Commons na licencji Creative Commons BY 3.0 Unported.