[KOMENTARZ] Ministerstwo Cyfryzacji odpowiada na petycję w sprawie zaleceń dla podmiotów publicznych

W skrócie: niby spoko, że reagujesz, Oliwierze, ale z drugiej strony tę propozycję torpedujemy, bo „rynek”. W tym artykule ja z kolei torpeduję argumentację resortu.

To jest opinia jednej z piszących dla „Kontrabandy” osób i jej treść może odbiegać od ogólnie przyjętych w tym serwisie norm etyki dziennikarskiej.

23 stycznia 2025 roku wysłałem petycję do Ministerstwa Cyfryzacji w sprawie zaproponowania zaleceń dla podmiotów publicznych – jak obiecali w Strategii Cyfryzacji Polski:

Implementacja pryncypiów oraz opracowanie i implementacja standardów, wytycznych i rekomendacji architektonicznych w administracji publicznej, a także zobowiązanie podmiotów publicznych wdrażających e-usługi publiczne do ich stosowania

Postanowiłem zweryfikować postulat wyrażany przez niniejszy resort, wysyłając swoje sugestie. Żeby mieć pewność, że dostanę odpowiedź, wykorzystałem ePUAP (swoją drogą, próbowałem wielokrotnie z resortem kontaktować się za pomocą e-maila – jak to robię zazwyczaj z w zasadzie każdym innym organem państwowym, pisząc np. wnioski o informację publiczną – jednak wydaje mi się, że próby spełzły na niczym, ale to temat na inną rozmowę). Cytując to, co napisałem na Fediwersie – moje sugestie pokrywały niniejsze:

  • najpierw strona internetowa, później social media (o ile takie są)
  • jeżeli social media są w użyciu, należy je wykorzystywać wyłącznie do krótkich zajawek oraz linkowania do strony internetowej
  • kanały RSS/Atom to must have każdej strony podmiotu publicznego
  • nieodwoływanie się do skryptów czy ramek interaktywnych stron zewnętrznych firm, a jak trzeba skorzystać z ich zasobów, wystarczy prosty link

W mojej ocenie wymóg posiadania kanałów RSS, ale za to wolność w posiadaniu social mediów (czy też ich braku posiadania) przez organ państwowy to wręcz doskonały kompromis między jednym a drugim i daje użytkownikowi faktyczny wybór (oraz, gdy zajdzie potrzeba, możliwość ucieczki z zagranicznych korpomediów). Do tego zakaz wstawiania interaktywnych ramek czy skryptów z zewnętrznych serwisów poza kontrolą organów państwowych w jakimkolwiek przypadku uniemożliwia śledzenie przez te serwisy aktywności internautów poza poszczególnymi serwisami. Brzmi świetnie, nie?

Mija prawie miesiąc, dostaję informację z ePUAPu, że odpowiedź resortu do mnie dotarła. Dla Waszej wygody udostępniłem ją pod tym adresem (podobnie jak „Kontrabanda”, podlinkowana strona jest pod moją kontrolą).

Odpowiedź zaczyna się dobrze – standardowe podziękowania za przesłane zalecenia. I gdyby wszystko było w porządku, skończyłbym w tym miejscu, a ten artykuł by nie był moją subiektywną opinią, tylko opisem mojej petycji, odpowiedzi resortu i planie działań rzeczonego organu. Jednak tak, niestety, nie jest. Poniżej zamieszczam tabelę porównawczą tego, co zamieściłem w petycji, a co odpowiedziało ministerstwo (pozostawiam oryginalną pisownię, ale podkreślam moim zdaniem najciekawsze fragmenty).

Co napisałem w petycjiJak odpowiedziało Ministerstwo Cyfryzacji
Podawanie informacji na swojej własnej stronie internetowej w pierwszej kolejności spowoduje, że użytkownicy będą chętniej sięgali po tzw. „źródła pierwotne”, czyli wspomniane strony internetowe podmiotów publicznych – a nie platformy społecznościowe, z których większość prowadzonych jest przez korporacje spoza Unii Europejskiej. Posługując się tutaj przykładem – zamiast informowania, że np. „kolejne terminy konsultacji publicznych znajdą Państwo na Facebooku” wystarczy skorzystać z np. Nextcloud Calendar, wprowadzić tam plik .ics z danymi o spotkaniach i udostępnić link na stronie internetowej oraz w mediach społecznościowych – o ile poszczególny podmiot publiczny posiada to drugie.W zakresie „priorytetyzacji publikacji na swojej własnej stronie” zagadnienie jest już realizowane poprzez portal rządowy gov.pl i samorzad.gov.pl. Szczegółowo opisane to zostało na stronie Ministerstwa Cyfryzacji, w którym czytamy m.in.: Jednoznaczna i spójna identyfikacja treści publikowanych przez administrację publiczną ułatwi odbiorcom rozpoznanie treści lub usług wiarygodnych, pochodzących bezpośrednio ze źródła, jakim są podmioty administracji. Aktualnie na Portalu RP (gov.pl i samorzad.gov.pl) swoje witryny posiada przeszło 2.500 podmiotów administracji publicznej, w tym prawie wszystkie rządowe i jednostki centralne. Należy podkreślić, że wciąż trwa migracja serwisów kolejnych podmiotów.
Platformy społecznościowe mogą być użyteczne, ale najpopularniejsze w Polsce – takie jak Facebook, Instagram czy Twitter są w opinii m.in. fundacji „Internet. Czas działać!” czy posłanki Pauliny Matysiak (por. interpelacja poselska o numerze 6473) wręcz nadużywane, co umniejsza wagę problemu braku suwerenności cyfrowej i dyskryminuje tych, którzy nie chcą lub nie mogą posiadać konta w mediach społecznościowych. Zajawki na kontach w platformach społecznościowych powinny składać się z maksymalnie dwóch zdań (nadając kontekst poszczególnego zdarzenia) i odsyłać do materiału źródłowego na stronie internetowej podmiotu publicznego, która zawiera bardziej szczegółowe informacje.W zakresie „zajawek na kontach w platformach społecznościowych” temat pozostaje w kompetencji poszczególnych jednostek i jest poza zakresem odpowiedzi Ministerstwa Cyfryzacji.
Kanały RSS/Atom rozwiązują wiele problemów związanych z dzisiejszymi najpopularniejszymi w Polsce platformami społecznościowymi. Koszt ich implementacji i utrzymania jest symboliczny, ogranicza się do posiadania jednego pliku na dedykowany kanał, a dostęp do każdej opublikowanej tam informacji nie może zostać zablokowany przez żadną zewnętrzną firmę. W porównaniu do Facebooka, Instagrama czy Twittera, które stosują bardzo agresywną politykę wobec osób niezalogowanych poprzez kierowanie ich do strony logowania bez możliwości uzyskania przez te osoby często kluczowej informacji, kanały RSS z reguły nie wymagają żadnej autoryzacji. Przykładem może być tutaj UOKiK, który posiada dedykowaną podstronę z kanałami RSS jak i instrukcją, jak z nich korzystać.W zakresie „kanałów RSS” należy podkreślić, że Portal prowadzi otwartą politykę udostępniania informacji, która na bazie zasad określonych w licencji CC NC-ND-BY 3.0 PL umożliwia korzystanie z treści portalu bez zgody Ministra Cyfryzacji. Prowadzony monitoring Portalu RP i potrzeb jego użytkowników wskazuje, że adopcja RSS w Portalu RP jest skrajnie niska i wziąwszy pod uwagę wszelkie koszty związane z utrzymaniem technologicznym i biznesowym rozwiązania jest nieuzasadnione. Należy też podkreślić, że o ile sam rynek odszedł już przeszło dekadę temu od generowania kanałów RSS, o tyle istnieją sposoby, na utworzenie kanału RSS dla stron internetowych, które go nie udostępniają. Można to zrobić za pomocą narzędzi, które monitorują zmiany na stronie i generują na ich podstawie kanał RSS (odsyłamy do poszukania w Internecie rozwiązań bazujących na wykorzystaniu feedów).
Ładowanie dodatkowych skryptów, kiedy w rzeczywistości wiele rzeczy można zrobić za pomocą „czystego” JavaScriptu – lub jeszcze lepiej, bez skryptów w ogóle, niepotrzebnie przeciąża łącza odwiedzających, w szczególności tych, którzy nie mają szybkiego internetu. Na przykład analitykę można prowadzić poprzez wbudowany mechanizm rejestrowania odwiedzin w oprogramowaniu typu reverse proxy, jak NGINX czy Apache. Narzucony przez nie domyślny format generowanych dzienników jest zdecydowanie wystarczający do stworzenia w miarę dokładnych statystyk. Inny przykład – zamiast załączać interaktywne ramki (iframe) do zawartości spoza strony internetowej podmiotu publicznego (np. filmy z YouTube’a, posty z Twittera), wystarczające jest umieszczenie prostego linku – bardziej dociekliwi i tak w niego klikną.W zakresie „odwołań iFrame” należy nadmienić, że Portal RP zachowuje wysokie standardy dostępności cyfrowej, które nie akceptują tego typu rozwiązań. Co więcej, iFrame jest wyjątkiem bezpieczeństwa, który wpuszcza kod zewnętrzny do struktury informacyjnej portalu, dlatego ich stosowanie jest skrajnie niepożądane a użycie iFrame jest możliwe tylko na zasadzie wyjątku i stosowane jest w sytuacjach krytycznych z uzasadnieniem wysokiego stopnia użyteczności i po akceptacji zespołów ds. bezpieczeństwa oraz dostępności cyfrowej.

Skupmy się więc w szczególności na podkreślonych w tabeli fragmentach.

Sprawy licencyjne a kanały RSS, czyli „radź sobie sam(a)”

Co do licencji – dobrze, że portal rządowy udostępnia swoje treści na licencji Creative Commons, nawet jeżeli jest to najbardziej restrykcyjny rodzaj ze wszystkich możliwych (CC BY-NC-ND). Szkopuł w tym, że… nie mówi mi to kompletnie nic, ba, nawet wykracza poza tematykę mojej sugestii, bo nie zawierałem w swojej petycji postulatu zmiany licencji na bardziej permisywny rodzaj licencji Creative Commons (na przykład na wykorzystywany na „Kontrabandzie” CC BY-SA).

Postulat dotyczył feedów RSS udostępnianych przez organy państwowe, do których Ministerstwo Cyfryzacji najwidoczniej nie chce się przychylać, bo… „rynek nie korzysta z kanałów RSS”. Zamiast tego sugeruje się, żebyśmy to my wzięli się do roboty i samodzielnie tworzyli własne kanały, jeżeli chcemy się wyzwolić od korpomediów, przez co dla osób nietechnicznych trudniejszym staje się odejście od nich. Odnoszę też wrażenie, że ministerstwo powołało się na statystyki nieistniejących lub naprawdę głęboko ukrytych kanałów RSS – zresztą, wątpiłbym w to, że rozpowszechnienie takiego kanału byłoby duże, jeżeli w pierwszej kolejności łatwego dostępu do takiego kanału nie ma.

Zakładając hipotetyczny scenariusz osoby niezaznajomionej z technologią – jeżeli taka osoba się dowie, czym są kanały RSS, i będzie chciała pobierać na bieżąco informacje ze strony internetowej resortu, to co zrobi taka osoba, gdy nie znajdzie prostego linku do odpowiedniego kanału RSS/Atom? Ośmieliłbym się stwierdzić, że na 99,9% by to wszystko ta osoba rzuciła i wróciła do dotychczasowego stylu cyfrowego życia (konsumowanie treści z korpomediów), a nie – tak jak sugeruje przedstawiciel resortu – zaczęła szukać informacji, jak tworzyć własnoręcznie swoje kanały.

Dla takiej osoby po takim doświadczeniu kanały RSS będą się właśnie kojarzyć z tym, że trzeba pisać różnego rodzaju skrypty, a nie, że wystarczy znaleźć link, wgrać go do swojego ulubionego czytnika RSS i mieć wszystko na bieżąco (tak, RSSy wymagają tylko tyle). Poza tym, każda strona internetowa ma swój własny sposób definiowania znaczników HTML strony, więc skrypt napisany z myślą o jednej stronie niekoniecznie musi także działać na drugiej. Dlatego dedykowany link do oficjalnego kanału RSS jest tym bardziej ważny, żeby nie odstraszać ludzi, którym technologia nie jest zbytnio po drodze.

Mało tego, postanowiłem się także powołać na argument związany z obciążeniem łącza serwera strony rządowej. Żeby go potwierdzić, napisałem skrypt w języku Python, który ściąga zawartość strony i przerabia ją na plik kanału w standardzie Atom. Wynik? Z samego dokumentu HTML ważącego 40,9 kB zrobiłem tym skryptem kanał Atom zawierający linki, tytuły i krótkie opisy artykułów, który waży… zaledwie 6,8 kB. Przy czym i tak typowa osoba korzystająca ze strony internetowej resortu na pewno pobierze więcej zasobów, żeby strona wyglądała jak należy. U mnie sytuacja wygląda następująco:

110 żądań, 3,77 MB danych, z czego musiałem zużyć 1,58 MB transferu na pobranie dodatkowych zasobów. A wcześniej mówiliśmy tylko o samym dokumencie HTML (40,9 kB) – o ile w tamtym przypadku miałbym do czynienia z 6-krotną oszczędnością transferu, tak w przypadku pełnej wersji strony internetowej osiągnąłbym na swoim przykładzie aż 232-krotną oszczędność transferu (1,58 MB = ~1.580 kB / 6,8 kB = ~232,4 raza)!

Interaktywne ramki „są złe”, chyba, że są one od YouTube’a

Interaktywna ramka pozwala na bezpośrednią interakcję z zawartością z zewnętrznej strony bez potrzeby opuszczania przeglądanej przez nas strony. Najpopularniejszą tego wariacją wydaje się być kopia postu z mediów społecznościowych, co zdaje się być wykorzystywane na mainstreamowych serwisach informacyjnych (na „Kontrabandzie” zamiast tego preferujemy prosty odnośnik, który także spełnia swoją funkcję potwierdzenia istnienia danego źródła).

Ucieszył mnie więc fakt, że ministerstwo zgadza się ze mną, że interaktywne ramki wprowadzają kod z zewnętrznych serwisów (dopiszę tylko, że ten kod może zostać potencjalnie wykorzystany przeciwko nam) i nawet samodzielnie wskazało, że potencjalnie mogą się przyczyniać się do pogorszenia dostępności cyfrowej. Osiągnęliśmy postęp!

Jednak jest w tym pewien haczyk. Przedstawiciel resortu w odpowiedzi na petycję dopisał poniższe:

[…] użycie iFrame jest możliwe tylko na zasadzie wyjątku i stosowane jest w sytuacjach krytycznych z uzasadnieniem wysokiego stopnia użyteczności i po akceptacji zespołów ds. bezpieczeństwa oraz dostępności cyfrowej.

Sprawdźmy więc te „sytuacje krytyczne” na przykładzie strony internetowej z aktualnościami z życia Ministerstwa Cyfryzacji. I o ile faktycznie większość aktualności nie zawiera interaktywnych ramek z jakichkolwiek zewnętrznych serwisów, tak zapowiedź jednego z odcinków Podcastu Cyfrowego już posiada ramkę z YouTube’a:

Czy powyższe oznacza, że YouTube jest wpisany na listę interaktywnych ramek, które można wykorzystać w „sytuacjach krytycznych”, mimo tego, że YouTube nie jest zarządzany przez polski rząd, tylko przez Google’a – jednego z pięciu amerykańskich gigantów technologicznych? Pozostaje się tylko domyślać, jaka może być potencjalna odpowiedź na to pytanie. A wystarczyło scalić rozdział dla filmu z pozostałymi zwykłymi odnośnikami do odsłuchania podcastu, i dać zamiast interaktywnej ramki prosty link do YouTube’a. Tak na marginesie, wolałbym, żeby rząd centralny używał swojej instalacji PeerTube’a, ale tylko mogę sobie tak mówić 😉

Poza tym, w odpowiedzi dostałem informację, że wszelkie ramki interaktywne muszą wnosić do strony „ich wysoką użyteczność”. Jeżeli proste odnośniki do Spotify, Apple Podcasts czy SoundClouda są wystarczająco przydatne (bo w końcu kierują do strony, gdzie można odsłuchać rzeczony podcast), to czemu nie można było na takim samym poziomie potraktować YouTube’a?

Kolejne kroki

Nie pozostałem wobec powyższej odpowiedzi ministerstwa dłużny i wysłałem do jego przedstawiciela pytania, na które mam nadzieję, że otrzymam odpowiedź. O postępach będę informować na łamach „Kontrabandy” na bieżąco – więc jeżeli chcecie otrzymać powiadomienie, gorąco zachęcam do zasubskrybowania kanału/-ów RSS „Kontrabandy”!

Źródła

Zdjęcie tytułowe zostało zrobione przez Macieja Materę i jest ono dostępne na Wikimedia Commons na licencji CC BY-SA 4.0 International. Modyfikacje oryginalnego zdjęcia tytułowego są własne.

Wesprzyj „Kontrabandę”!

„Kontrabanda” jest portalem, na którym nie ma reklam, nadmiaru treści sponsorowanych ani też clickbaitów. Prowadzimy go w trzy osoby z zamiłowania do technologii. Z tego względu naszym jedynym źródłem utrzymania się są na ten moment dobrowolne datki.

Przemyśl przelanie nam nawet kilku złotych miesięcznie jedną z wybranych metod, żeby „Kontrabanda” mogła się rozwijać. Dziękujemy!

Nie jesteś w stanie wesprzeć nas finansowo w tej chwili? Żaden problem. Wystarczy już nawet to, że przekażesz dalej artykuł napisany na „Kontrabandzie”, taki jak ten, który obecnie czytasz.