Ogromna większość osób się zastanawia:
Skąd będę pozyskiwać informacje, jeżeli nie z Facebooka czy Instagrama (albo innego popularnego w Polsce medium)? Przecież tam jest każdy, kogo znam, więc po co mam im utrudniać życie?
Jest to złe podejście z wielu względów.
- Inni Twoi znajomi też mogą w końcu mieć dość Facebooka czy Instagrama, tyle że nie są w stanie nigdzie indziej pójść z przyczyn podobnych lub nawet takich samych co przypadek Twojej osoby, a co za tym idzie, koło się zamyka;
- Ugruntowujemy ze względu na powyższe dominującą (lub nawet wręcz monopolistyczną) pozycję Facebooka czy Instagrama;
- Odrzucając otwarte standardy, mamy po prostu więcej potencjalnie niepotrzebnych aplikacji na wykorzystywanych przez nas urządzeniach. Każdy musi korzystać z konkretnej aplikacji do odczytywania interesujących nas informacji, a to nie jest na dłuższą metę dobre. Ci bardziej obeznani w technologii mogą chcieć np. korzystać z innej, bardziej przystosowanej pod nich aplikacji, ale nie mogą, bo regulamin usługi tego zabrania, a blokada równa się zazwyczaj utracie dostępu do komunikatora/portalu społecznościowego, z którego korzysta podobno „każdy”.
Więc dokąd pójść? Odpowiedź jest o wiele prostsza, niż by się mogło zdawać: posiadać kanały RSS. I teraz Ty, jako twórca/-czyni, możesz przejąć pałeczkę i wprowadzić alternatywny sposób pozyskiwania informacji na temat Twojej publicznej działalności.
Artykuł, choć głównie skupiony na twórcach treści, zawiera też elementy przeznaczone dla odwiedzających strony internetowe.
Spis treści
Czym są kanały RSS?
Są to pliki w formacie XML, które wyglądają na przykład tak (lekko zmodyfikowany przykład z Wikipedii):
Jest też przykład nowszego standardu Atom, który ma na celu ewentualne zastąpienie standardu RSS:
Może i wyglądają niezbyt przyjaźnie, ale miejmy na uwadze to, że są to pliki przeznaczone do odczytu przez czytniki RSS, a nie nas samych. Czytnik RSS po przetworzeniu takiego pliku wyświetli nam jego zawartość w dużo przyjaźniejszej formie – pozwólcie, że pokażę przykład na kanałach RSS Kontrabandy. Po lewej plik RSS, a po prawej czytnik RSS, który przetworzył mi ten plik do czytelniejszej formy:


Wiele programów obsługujących kanały RSS potrafi też dojść do odpowiedniego pliku samodzielnie — jednak możemy też samodzielnie zdefiniować pełen odnośnik do danego kanału.
Niektóre wtyczki do przeglądarek także przetwarzają surowe pliki RSS tak, żeby móc wyświetlić bardziej przyjazny dla oka widok. Sam podgląd nie jest jednak wystarczający, żeby być na bieżąco z poszczególną stroną internetową. Przykładem może być tutaj wtyczka Want my RSS do Firefoxa:

Niektóre z czytników RSS
Korzystam z Newsboata, który jest dostępny na Linuxie, ale jest to jeden z wielu istniejących czytników RSS. Ponieważ w niekorpo-internecie jest niepisana zasada o szanowaniu wyboru użytkownika, każdy może preferować coś innego. Innymi przykładami mogą być:
Nextcloud News
Czytnik kanałów RSS działający w ekosystemie Nextclouda – otwartoźródłowego ekosystemu stanowiącego za alternatywę dla Google’a czy Microsoftu. W przeciwieństwie do Newsboata, który działa w terminalu, Nextcloud News opiera się o graficzny interfejs.
Zaletą Nextcloud News jest to, że on działa — podobnie jak cały Nextcloud — w przeglądarce, więc można uznać, że pod kątem wykorzystywanego przez nas systemu operacyjnego jest agnostyczny.
Poniższy przykład oparłem o Naszą Chmurę utrzymywaną przez Fundację Technologie dla Ludzi:

NetNewsWire
Czytnik RSS działający na urządzeniach Apple’a. Ponieważ nie posiadam sprzętu od tej firmy, nie jestem w stanie niczego innego powiedzieć niż to, że jest to po prostu czytnik RSS.
Możesz kontrybuować do tej sekcji — napisz maila na skrzynkę Kontrabandy.
FreshRSS
Kolejny przykład — ponownie ten, który można uruchomić u siebie na serwerze, podobnie jak Nextcloud News. I podobnie jak Nextcloud News, FreshRSS działa w przeglądarce, dzięki czemu niezależnie od wykorzystywanej platformy będziemy w stanie otrzymywać na bieżąco informacje z różnych serwisów.

Capy Reader
Czytnik RSS na Androida. Oprócz absolutnych podstaw Capy Reader umożliwia posortowanie kanałów w foldery, dzięki czemu można łatwiej zorganizować sobie treści do przeczytania. W widoku czytnika można szybko przechodzić z jednego artykułu do drugiego, przesuwając palec w lewo (nowszy artykuł) lub prawo (starszy artykuł).
Aplikacja działa bez internetu, dzięki czemu to, co zostało już pobrane, możemy przeczytać bez obawy, że w trakcie się nam przerwie konsumpcję treści.



Dlaczego twórcy, a nie czytający?
Od lat po internecie krąży teoria jednego procenta, gdzie 1% stanowią twórcy, 9% kontrybutorzy (np. komentujący), a reszta – czyli aż 90% – odwiedzający naszą stronę. Istnieją też inne warianty tej teorii – gdzie 10% to w/w kontrybutorzy, zaś 89% to odwiedzający, albo przypadek, gdzie wszyscy (99%) prócz jednego procenta twórców są odwiedzającymi.
Jednak błędem jest odgórne uznawanie, że ta teoria dotyczy całego internetu. Badania, które miały na celu ewentualne potwierdzenie takiej teorii, miały bardziej przyziemny charakter i skupiały się bardziej na konkretnych dziedzinach (lub narodowościach użytkowników) internetu. W 2012 roku jakąkolwiek aktywność w internecie deklarowało 77% przebadanych Brytyjczyków, z czego 60% regularnie „udostępniało zdjęcia lub rozpoczynało nowe wątki dyskusyjne”.
Przekonanie to, mimo wszystko, nie jest kompletnie bezzasadne. Fundacja „Internet. Czas działać!”, która zajmuje się promocją wolności cyfrowej na każdym szczeblu społecznym, publikując treść pisma do Ministerstwa Cyfryzacji zawierających rekomendacje dotyczące kanałów RSS na swoim blogu napisała (choć na konkretne dane się tutaj nie powołała):
Obserwujemy zwiększone zainteresowanie technologią RSS wśród naszych czytelników i za każdym razem potwierdza się nasza hipoteza, że ludzie są skłonni korzystać z niekomercyjnych rozwiązań, o ile o nich się dowiedzą.
Problemem jest więc nie to, że społeczeństwo nie zna innych metod na opuszczenie komercyjnych platform społecznościowych. Nie możemy obwiniać kogoś za coś, o czym po prostu nie wie. Zamiast tego — moim zdaniem — twórcy powinni wziąć na siebie odpowiedzialność związaną z prowadzeniem dodatkowych kanałów promujących swoją działalność internetową.
Brzmi prosto, nie? Niestety, gdy napisałem do Ministerstwa Cyfryzacji, żeby ci wprowadzili oficjalne kanały RSS (poza także innymi propozycjami zaleceń dla podmiotów publicznych), to urzędnicy tego resortu nie byli temu przychylni. Najpierw powołali się na przeprowadzony monitoring strony gov.pl, gdzie wykazali „skrajnie niskie” (swoją drogą, „skrajnie niskie” nie oznacza, że jest to automatycznie „zerowe”) zainteresowanie związane z kanałami RSS, żeby później mi odpowiedzieć, że kanały RSS, na których podobno opierali swój monitoring, po prostu… nie istnieją.
Idąc dalej na podstawie pierwszej odpowiedzi ministerstwa, zasugerowano mi, żebym to ja sam zrobił kanały w oparciu o to, co jest publikowane na stronach rządowych, twierdząc, że „mamy w ministerstwie licencję Creative Commons, więc czemu nam zawracasz głowę”. Dla mnie to jest jeszcze wykonalne, ale co w przypadku, gdyby petycję wysłała osoba nieznająca się na web scrapingu (pobieraniu i przetwarzaniu w odpowiedni sposób danych z kodu strony internetowej)? To są działania, o które mało kto by sobie zawracał głowę, a warto też wspomnieć, że taka odpowiedź może być mocno zniechęcająca do jakichkolwiek działań związanych z uwalnianiem siebie (i przy okazji też innych — prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie!) z sideł Big Techów.
Co jest warte odnotowania, to fakt, że „Kontrabanda” wykorzystuje licencję Creative Commons, ale mimo wszystko rozgłaszamy kanały RSS, żeby zainteresowani byli na bieżąco z publikowanymi przez nas wpisami bez dodatkowego technicznego bałaganu.
Jak wprowadzić kanał(y) RSS u siebie?
Nie skacz od razu na głęboką wodę
Nie musisz prowadzić bloga czy innego portalu na szeroką skalę — tak jak to robi np. BBC, Polsat News czy inna całkiem popularna strona internetowa. Na dobry początek wystarczy nawet jeden kanał RSS, który będzie stanowił za tzw. „firehose” Twojego bloga.
💡 Podpowiedź
„Firehose” (to jest anglojęzyczne słowo!) w terminologii technologicznej oznacza wszystkie publikowane na bieżąco artykuły czy posty z wybranego medium, niezależnie od ich kategorii.
Częstotliwość pojawiania się artykułów w firehose’ie zależy tylko od skali aktywności generowanej w danym miejscu. W szczególności międzynarodowe agencje dziennikarskie takie jak BBC czy Al-Jazeera wydzielają dedykowane kanały do poszczególnych kanałów między innymi z tego względu, że publikują nawet tysiące artykułów o różnej tematyce w skali jednego dnia.
Ale zakładając, że nie posiadamy aż tak dużych mocy przerobowych, to w wielu przypadkach jeden kanał RSS będzie zdecydowanie wystarczający. Między innymi systemy zarządzania treścią takie jak WordPress czy WriteFreely posiadają możliwość generowania kanałów RSS, które replikują zawartość bloga do pliku odczytywanego potem przez odpowiednie czytniki.
Zasadę tę można też aplikować do podcastów, które z reguły skupiają się na poszczególnej dziedzinie. Ponownie, mogą także wystąpić pojedyncze wyjątki, ale zazwyczaj ma to miejsce w przypadkach popularnych programów, gdzie nad ich treścią czuwa sztab kompetentnych do tego typu zadań osób.
Sprawy konfiguracyjne
Jeżeli korzystasz z WordPressa czy WriteFreely do zarządzania swoim blogiem, to w zasadzie „jesteś w domu”, bo nie musisz niczego dodatkowego instalować u siebie. Zazwyczaj takich kanałów należy szukać pod ścieżką /rss (WordPress) lub /feed (WordPress oraz WriteFreely).
💡 Podpowiedź
Jeżeli korzystasz z WordPressa, to oprócz głównego kanału RSS stanowiącego za tzw. firehose na żądanie generowane są także kanały RSS replikujące wszystkie publikacje z poszczególnych kategorii. Gdy znajdujesz się na stronie kategorii, po prostu dopisz do adresu /rss i uzyskasz podobny efekt. WriteFreely z kolei jest przeznaczony do prostszych konstrukcyjnie blogów.
Jednak nie to nie jest jedyne oprogramowanie generujące kanały RSS na żądanie — innym przykładem może być Mastodon (wystarczy dopisać do adresu profilu użytkownika .rss – na przykładzie Urzędu Ochrony Danych Osobowych będzie to https://mastodon.com.pl/@UODO.rss), lub PeerTube (w przypadku, gdy nie subskrybujemy kanału bezpośrednio na PeerTube’ie, mamy szybki dostęp do takiego kanału):

Możesz też znaleźć samodzielnie link do kanału w kodzie strony internetowej, wciskając F12 lub Ctrl+Shift+I na klawiaturze i wyszukując application/rss+xml. W poniższym kodzie pogrubiona część stanowi za link do kanału RSS:
<link rel="alternate" type="application/rss+xml" title="Kontrabanda » Kanał z wpisami" href="https://kontrabanda.net/feed/">W znacznej większości przypadków raczej nie będzie trzeba przeznaczać dodatkowych roboczogodzin na wprowadzenie odpowiedniej funkcjonalności z racji tego, że ona już istnieje — wystarczy ją dobrze skonfigurować. Problem pojawia się wtedy, gdy chcemy kolportować na bieżąco informacje z Facebooka, Instagrama, czy innego komercyjnego medium, bo nie dość, że nie mamy łatwego dostępu do kanału RSS z takich kont, to te platformy stosują bardzo agresywnego loginwalla.
Najprostszym rozwiązaniem na to będzie przeniesienie się na wdrożony system zarządzania treścią i dopiero z jego poziomu przesyłanie informacji o nowych publikacjach na wybranych social mediach (i przy okazji także kanałach RSS) — żeby uprościć sobie pracę pod tym względem.
Przetestuj działanie kanałów RSS, zanim je zaczniesz promować
To jest najważniejszy punkt w całym poradniku związanym z kanałami RSS. Za każdym razem, gdy wprowadzasz możliwość obserwowania Twoich poczynań za pomocą standardu RSS, upewnij się, że kanał ten działa i czy rozpowszechnia on odpowiednie informacje.
Może wydawać się to dziwne, ale tak — sam posiadam w czytniku wgrane kanały RSS dla Kontrabandy na wszelki wypadek, gdyby ktoś mi zgłosił, że coś z nimi jest nie tak — żebym mógł sprawdzić, czy zgłaszany problem leży także po mojej stronie i ewentualnie udzielić pomocy w odpowiednim skonfigurowaniu czytnika RSS, gdy tak nie jest.
Promuj, promuj i jeszcze raz promuj
Gdy wszystko mamy już dopięte na ostatni guzik — nic innego nie pozostało, jak po prostu mówić o tym, że kanały RSS istnieją. Możesz się zainspirować tym, co napisaliśmy na Kontrabandzie w odniesieniu do naszych kanałów.
Najważniejsze jest jednak to, żeby dać znać odwiedzającym Twojego bloga, że można go obserwować za pomocą tej technologii, więc ostateczna forma przekazu należeć będzie do Ciebie. Jeżeli nagrywasz podcasty, umieść także adnotację w opisie (lub powiedz na nagraniu) o tym, że o nowych odcinkach Twojej audycji będzie można się dowiedzieć właśnie z kanałów RSS. Pamiętaj jednak, żeby w swoim przekazie nie być nachalnym, bo przyniesie to efekt odwrotny od zamierzonego.
Źródła
Zdjęcie tytułowe zostało własnoręcznie zrobione, ale zostało oparte o zdjęcie „Friendship ended with Mudasir” z Know Your Meme.


