Poprzednia wersja felietonu zawierała zdjęcie tytułowe mające mniejsze powiązanie z ankietą, o której mowa. Ta wersja już zawiera kopię tej ankiety.
Na swojej tablicy na Mastodonie zauważyłem pewną ankietę, której pytanie brzmi:
Czy poparłabyś / poparłbyś ewentualnie ban na Facebooka i X (d. Twitter) na terenie UE?
Zdziwiłem się, że wśród osób korzystających z Mastodona — jak i reszty aplikacji stowarzyszonych w Fediwersie — na czas pisania tego felietonu poparcie dla blokady jest duże. Żeby nie powiedzieć, że miało całkiem widocznego landslide’a (pamiętam, że jak oddawałem swój głos, to głosy na „tak” stanowiły ok. 85% osób biorących udział w ankiecie).
Wyjdę na przekór takim osobom — i powiem, że ten zakaz będzie kontrproduktywny, ponieważ tak naprawdę zachęci ludzi do pozostania na Facebooku (czy Twitterze).
Nazywając to po imieniu, powyższe pytanie zakłada cenzurę prewencyjną, która z kolei w konstytucji jest zakazana. I mówię to jako proponent otwartych rozwiązań.
Dlaczego jestem wobec takich inicjatyw, jak blokowanie Facebooka/Twittera na cały kraj — i to mimo tego, że wyrządził cholernie dużo szkód na całym świecie?
Jeżeli byśmy spojrzeli na to, co stało się w Wielkiej Brytanii po wprowadzeniu Online Safety Act — to jest to moim zdaniem wystarczająca odpowiedź na to pytanie.
Coś, co miało szczytny cel „ochrony internautów przed szkodliwymi treściami”, okazało się być zgubne — ponieważ sam brytyjski nadawca publiczny, BBC, doniósł o tym, że popularność sieci VPN na Wyspach Brytyjskich wzrosła bardzo skokowo.
I nie mówimy tutaj wyłącznie o (odpukać) stronach pornograficznych, ale też o np. przynajmniej pewnej części konwencjonalnych serwisach społecznościowych — czytaj Facebook, Twitter itd., które są popularne między innymi nad Wisłą.
Jeden z dostawców publicznej usługi VPN — jeżeli wierzyć temu, co odnotował BBC — odnotował osiemnastokrotny wzrost liczby pobrań.
Porównajmy to teraz do skali liczby odwiedzających na miesiąc, ile odnotowuje średnio „Kontrabanda”. Średnio w skali miesiąca naszą stronę odwiedza 330 do 380 unikalnych użytkowników.
Pomnóżcie razy 18 — i macie od prawie sześciu do siedmiu tysięcy unikalnych użytkowników. Tych bardziej na stałe. Jakbyśmy na to nie patrzyli, takiego wzrostu popularności nie da się w zasadzie przeoczyć.
Więc realne skutki wdrożenia ustawy, której założenia są przynajmniej w teorii dobre — okazały się być zgubne. Długotrwałe przyzwyczajenia się nie zmieniły, wśród Brytyjczyków poparcie ustawy jest na niskim poziomie, zaś wielu mniejszych dostawców usług internetowych musiało je zamknąć lub zablokować ruch z Wielkiej Brytanii, ponieważ nie byłoby ich stać na utrzymanie obecnej formy działalności.
A, i przy okazji powstała masa memów na temat Online Safety Act, w której przedstawiono absurdalne (ale koniec końców fałszywe) koncepty wdrożeń. Czy to w terminalu z macOSa, czy choćby iPoda (którego zresztą Apple nie produkuje od lat).
Do czego więc dążę? Dążę do tego, że gdybyśmy mieli wdrożyć w życie ustawę (i zakładając scenariusz, w którym nie byłoby konstytucyjnego zakazu cenzury prewencyjnej), która blokuje dostęp do (niestety) popularnych w Polsce amerykańskich serwisów społecznościowych od Mety, to ogromna większość Polaków co rusz by rzuciła się do sklepów z aplikacjami pobrać bez większego namysłu losową aplikację udostępniającą połączenie z publicznym serwerem VPN, byleby tylko zachować dotychczasowy dostęp do tych samych serwisów — nawet jeżeli ta aplikacja do VPNa miałaby wbudowane w sobie złośliwe oprogramowanie.
Albo mielibyśmy w skrajnym przypadku nawet krwawe protesty, tak jak w Nepalu. Choć tam zdjęto blokadę na media społecznościowe, to niestety podczas tutejszych protestów zginęli tam mimo wszystko ludzie.
Ja twierdzę, że nie tędy droga prowadzi. Zamiast tego warto edukować. Nikt nie mówił, że to będzie łatwe, ale długotrwały efekt będzie o wiele lepszy, niż gdybyśmy mieli pójść na skróty i de facto zaaplikować coś, co ma znamiona cenzury.
I po to między innymi powstała „Kontrabanda”, żeby informować o głównie otwartej technologii/otwartych standardach/otwartym oprogramowaniu. Mają one swoje wady, ale bezapelacyjną zaletą jest to, że są otwarte — i można je rozwijać pod egidą społeczności, a nie konkretnej korporacji technologicznej.
Prawda jest taka, że zablokowanie serwisu „bo go ktoś nienawidzi” czy z tytułu „zmuszono mnie do posiadania konta na nim” nosi znamiona cenzury. Wymoderowanie czegoś nielegalnego, nieetycznego lub niezgodnego z normami społecznymi (do czego tematyka podlinkowanej z Mastodona ankiety nie nawiązuje) — już nie.
Także więc przykro mi, ale gdyby mnie się ktoś zapytał, czy poparłbym zbanowanie Tego Serwisu Którego Nienawidzisz — odpowiedziałbym, że nie. A jeżeli ktoś nie skumałby, czemu moja odpowiedź jest taka, a nie inna, to proponuję przeczytać ten tekst od początku.
Źródła
Zdjęcie tytułowe zostało zrobione własnoręcznie na podstawie tego wpisu z archive.is.


